WAKACYJNA BEZPODRÓŻ
Czy można wyjechać, nie wyjeżdżając? Czy można marzyć w czasach, w których nie wiadomo, co przyniesie jutro? Realizacja projektu „Wakacyjna bezpodróż” udowodniła, że wszystko jest możliwe! Że można marzyć o absolutnie szalonych podróżach szlakiem najwyższych wieżowców świata, zaplanować loty do Wielkiej Brytanii, Szkocji, Brazylii, Paryża i jeszcze w międzyczasie zahaczyć o dżunglę. Że można marzyć o rzeczach prostych tylko z pozoru – rodzinny biwak, Mazury, Bałtyk. Bezpodróż przyniosła nam wiele radości! Ale po kolei.
Naszą wakacyjną przygodę rozpoczęliśmy od warsztatów tworzenia dzienników podróży. To właśnie w nich zapisywaliśmy nasze podróżnicze marzenia, odczucia związane z warsztatami czy pomysły, przyklejaliśmy zdjęcia, które robiliśmy polaroidem. Dziennik naszym małym podróżnikom towarzyszył do ostatniego spotkania, a zapisków przybywało po każdych zajęciach. I chociaż na początku trudno było nam odkleić się od rzeczywistości związanej z pandemią, udało się! Pomogły nam atlasy, książki, zdjęcia – inspiracjom nie było końca: Wielka Brytania, Szkocja, Dubaj, Nowy Jork, Bułgaria, Grecja, Francja, Brazylia… Niektórzy zamarzyli nawet o podróży w kosmos!
Kiedy wiedzieliśmy już, o jakich podróżach marzymy, przyszedł czas na stworzenie mapy oraz zaplanowanie środków transportu naszej podróży. To wszystko było nam potrzebne do spotkania z… robotami! Ozoboty były bowiem naszym kolejnym przystankiem. Te małe, niepozorne roboty przyniosły nam wiele frajdy. Zaprogramowane specjalnie pod nasze mapy, po prostu szalały – i uczestnicy również! Co było dalej? Coś, co naszym uczestnikom podobało się chyba najbardziej, choć początkowo budziło wiele wątpliwości.
Mieliśmy już gotowe dzienniki, plan podróży i mapę – sprawdzoną przez ozoboty. Brakowało nam środka transportu. W tej kwestii postawiłyśmy na nietypowe rozwiązanie – latający dywan! Bo jak marzyć i szaleć, to na całego! I tak zaczęliśmy warsztaty krawieckie. Przy użyciu prawdziwych maszyn, pięknych materiałów i z pomocą profesjonalnej prowadzącej. Ile mieliśmy przy tym frajdy! I chociaż na początku było sporo niedowierzania („Ja? szycie? na maszynie?”), to wszystkie dywany wyszły pięknie. Każdy indywidualnie zaprojektowany, uszyty i wymalowany, prawdziwe cudeńka! A wisienką na torcie naszej wakacyjnej bezpodróży były miniwarsztaty stolarskie, podczas których przygotowaliśmy kuferki na wszystkie nasze skarby. Zaprezentowaliśmy je bliskim na wystawie – zachwytom nie było końca!
Nasz projekt to była naprawdę piękna przygoda. Towarzyszenie dzieciom w odkrywaniu ich podróżniczych marzeń było dla nas prawdziwym wyzwaniem. I ponownie pokazało nam, że w projekcie „liczy się droga, nie cel” – nawet jeśli wnioski grantowe chcą, żeby było inaczej!